Od czerwca męczę Drakulę.Wydawało mi się,że dobrze się przygotowałam, ale życie pokazuje,że nie.Przyniosłam korę z topoli, mech z lasu,dałam torfu, kawałki węgla dzewnego.Roślinę w takiej mieszance umieściłam w metalowym ażurowym koszu laboratoryjnym. Trzymam drakulę w cieniu, w szklarni nad miską wody aby miała wilgotno, podlewam.W tym tygodniu 2 września zdecydowałam się wyjąć roślinę z kosza.Nie widać oznak życia, widać że chce żyć bo ma jeszcze liście zielone. Drakulę wsadziłam do specjalnego substratu storczykowego i mniejszego koszyka, teraz podlewam ją ze zraszacza oczywiście wodą przegotowaną,ale czy ona zdąży wypuścić przed zmą jakiś korzonek i nie padnie???